O nauce sprzed tysiąca stu lat

Jeśli cofnąć się o niecałe jedenaście wieków, to właśnie wtedy zmontowano Marchię Wschodnią, której celem było zawojowanie pogańskich Słowian. Zmontował ją nie byle kto, bo sam cesarz Otton I z przydomkiem Wielki, a było co podbijać, bo Słowianie ledwie parę dziesiątków lat wcześniej siedzieli sobie pod dzisiejszym Hamburgiem. Żeby nie pleść jałowo o, jak zawsze, kolonizatorskich zapędach Niemców, trzeba tu wspomnieć, że słowiańscy Wieleci i Obodrzyci radośnie wchodzili w sojusz z węgierską dziczą, która w tamtych latach dokonywała licznych najazdów z Panonii na Bawarię, a wspomniani Słowianie z impetem ruszali w tym samym czasie na Saksonię, bo też chcieli sobie sakwy łupem niemieckim napełnić. Gdy wreszcie cesarz sprał Węgrów na Lechowym Polu na amen, to prędko Niemcy zwrócili swe aryjskie, błękitne oczy na tych zaczepnych Słowian, mieszkających między Łabą a Odrą. Może bez specjalnego podziwu, ale jednak z historycznym szacunkiem przyznać trzeba, że zrobili to tak wydajnie, że już w 963 roku ich nowo podbite ziemie graniczyły z państwem Mieszka, a takie imiona, jak Geron czy Wichman powinny przypominać Polakom czasy nauki w klasach niższych i dołujące czytanki o bojach z agresywnym sąsiadem.

Mieszko podjął wówczas decyzję, która okazała się kamieniem milowym w historii kraju. Zdecydował się na działanie, na które nie poszli, bardziej widać zachowawczy, Wieleci i Obodrzyci. Zrozumiał, że, być może jedyną, szansą dla jego ludu będzie wpasowanie się w układankę państw zachodnich i odrzucenie wielowiekowej tradycji, która stawała się na oczach balastem ciągnącym w przepaść. Ledwie trzy lata po narodzeniu się granicy pomiędzy Marchią Wschodnią a państwem Polan Mieszko porzucił wiarę ojców i, przyjąwszy chrzest za pośrednictwem Czechów, stał się formalnie częścią chrześcijańskiej Europy. Jeden z argumentów o krzewieniu wiary w krajach pogańskich został przeciwnikom wytrącony z rąk. Nie oznacza to, oczywiście, że zapanował jakiś Pokój Boży i można już było nie obawiać się niemieckiej ekspansji, lejąc wodę na miecze. O swoje nadal trzeba było walczyć, ale istota walki stała się już inna, bo były to teraz zwykle zatargi pomiędzy feudałami, a nie walka dobra ze złem.

Można sobie wyobrazić, jakimi słowy pluli kapłani starej wiary. Jak odsądzali księcia „zdrajcę” od czci i wiary. Czego musiał słuchać lud, zapewne także niechętny wprowadzanym siłą nowinkom. Jak zachęcano do obrony świętych gajów za wszelką cenę, jako odwiecznego dziedzictwa ojców. Wydaje się, że nawrócenia dokonano siłą, a najgłośniejsi krzykacze gorzko pożałowali siły swego głosu. A przecież decyzja księcia pozwoliła państwu przetrwać następne tysiąc lat i to właśnie dzięki niej nie podzieliliśmy losu tych nieszczęsnych Wieletów i Obodrzyców, a później Prusów i Jaćwingów, przywiązanych ponad wszelką miarę do tradycji, a przez to niezdolnych do rozumnych akcji.

Minęło tysiąc lat i jak jest dookoła – każdy widzi. Ponieważ nic nie zapowiada zniszczenia Rosji ogniem z nieba, więc uprawnionym jest domniemanie, że jedynym racjonalnym wyborem dla wolnej i demokratycznej Polski jest przynależność do Unii Europejskiej. Pierwszy raz od kilku wieków trafiliśmy do elitarnego klubu. Jest dużo lepiej, niż za Mieszka, bo UE dozwala na pielęgnowanie własnej tradycji, choć w punktach zasadniczych stara się być nieugięta. I nagle z gajów wychodzą nieoczekiwanie współcześni kapłani tradycji, którym w głowach się nie mieści, że cokolwiek miałoby się zmienić. Nie chcą widzieć tego, że ponad 80% ludu jest zadowolona z tego, że znaleźliśmy się w Unii (też dużo lepiej, niż za Mieszka). Nie chcą widzieć tego, że Unia wcale nie wygania nikogo z jego świątyni. Wieszczą z grozą w oku, że bolszewicy z Brukseli każą się połowie mężczyzn (wiadomo, bezbożna dżenderyczna statystyka) spedalić, a niewinni chłopcy będą musieli przystępować do Przenajświętszej Komunii w sukienkach. Że nie będzie wolno przykładnie sprać baby, gdy przyjdzie na to ochota, a jakaś tam praworządność miałaby być pojęciem rzeczywistym, a nie kolejnym pięknym hasłem, które nic nie znaczy.

Pogubieni Wernyhorowie za dychę! Powtórzę po raz kolejny (i będę to powtarzać do znudzenia): moim skromnym zdaniem każdy, kto osłabia pozycję Polski w Unii Europejskiej jest zwykłym parszywym zdrajcą, który powinien zostać za swoją krótkowzroczność (a może i sprzedajność) najprzykładniej ukarany. Jesteśmy – może po raz trzeci w całej naszej historii – na niezwykle ważnym rozdrożu. Zaczęliśmy iść w kierunku umocnienia państwa w strukturach europejskich i biada tym, którzy nas z tej drogi zawrócą. Owi łże-politycy powinni ujrzeć paralelę do czasów Mieszka, przestać wskazywać drzazgi w oczach bliźnich i zacząć prowadzić propaństwową politykę, a nie małe gierki kopania dołków pod konkurentami do forsy, seksu i władzy. Nawet jeśli mieliby się, jak podejrzewają w swych czarnych sercach, spedalić, powinni uczynić to z zaciśniętymi wargami, ze świadomością, że kładą tym samym podwaliny pod długotrwałą stabilność i dobrobyt kraju, bo głosili wszak hałaśliwie na rogach ulic, że nikt nie prześcignie ich w gorącej miłości Ojczyzny, dla której byliby byli gotowi, na każde (należy to podkreślić: każde) poświęcenie. No, to czekamy na ich coming out’y – który z nich jest już po tej zmianie seksualności dla Ojczyzny ratowania. Reklamują się wszak jako benefaktorzy zawodowi?

10 myśli na temat “O nauce sprzed tysiąca stu lat

  1. Ja tu wielce spozniona (bo co zajrzalam to zamkniete tu bylo), ale z serdecznymi zyczeniami aby Ci ten Rok przyniosl duzo szczescia, zdrowia i powodzenia we wszystkim, Vulpianie.

    Wyglada na to, ze nie wszystkim ta cala praworzadnosc na reke. Moze i slusznie. „Gdyby tu byla praworzadnosc, to byscie wszyscy siedzieli!” – utkwily mi the krzyki w pamieci.

    1. 1. Dziękuję ze szczerego serca. I – odwrotną pocztą – tego samego życzę, ze szczególnym naciskiem na zdrowie.
      2. Coraz mniej mi się to wszystko podoba. Coraz częściej uważam, że urodziłem się w narodzie idiotów, który nie zasłużył sobie na przyszłość.
      Pozdrawiam

  2. IDIOCI [z całym szacunkiem do tego wczesnośredniowiecznego zakonnego terminu z pogańskiej łaciny przecie wziętego i nieco inną treść i zakres znaczeniowy wówczas mającego lecz dla owych akuratnie teraz pasującego] i dziś psy na Mieszku wieszają za to, że „Watykanowi dumnych Polan zaprzedał”]. Tyle tylko,, że o Obotrytach, Czerezpienianach, Wilkach czy innych Wieletach mniej wiedza, niż Mieszko o „Watykanie”.
    Co do Unii – pełna zgoda…
    Jeden tylko błąd, Vulpianie czynisz, gdy mienisz niektórych „wieszczków” poronionych „Wernyhorami za dychę”… Do „dychy” to im brak jeszcze 9 tugrików 99 mongömów [bo chyba nie w złotych ich wyceniłeś].

    1. Przyznaję, że pisząc, myślałem raczej o bardziej swojskich rublach. Chociaż – może wcale ich nie potrzeba i nasza własna głupota i małostkowość doprowadzi nas do katastrofy.
      Pozdrawiam

  3. Ależ oni są wyonaceni do cna, że tylko oknami wyskakują z gejowskich orgietek i to we wrażej Brukseli, co naocznie dowodzi, że to groźne i zaraźliwe jest! 😀 😀 😀

    1. Widocznie niektórzy już poszli w szpicy patriotyzmu i zostali gejami dla dobra swych ojczyzn.
      Pozdrawiam

      1. Możę tak namówić ich pro publico bono na samowywałaszenie? Patrioci to przecież najwyższego sortu – powinni się poświęciić…. Czgoż to się nie robi dla „lubej Ojczyzny”…

      2. Plusem byłoby z pewnością to, że nie przekazywaliby swoich genów dalej. Ale nawet ja, niezbyt im chętny, nie naciskałbym zbyt mocno, bo – bądź co bądź – to wielkie poświęcenie, a nie każdy ma w sobie silne postanowienie skopca.
        Pozdrawiam

  4. Patriotyzm nasz polega na gadżetach, czy odzieży z namalowanymi symbolami. Czcimy klęski i ekscytujemy się ofiarami, także łatwiej przełykamy bezsensowne przelewanie krwi niż pokojową dyplomację, a zainteresowanie historią, również nauka tego przedmiotu to sztampa z pamięciowym opanowaniem dat, które szybko ulatują, zostaje uwielbienie dla pomników, co widać gołym okiem.
    Dla „forsy, seksu i władzy” – tak zostaje się współczesnym patriotą.
    Serdeczności

    1. Żadna ostentacja mnie nie przekonuje. Może za to przekonywać innych. Na pewno patriotą nie jest ten, kto osłabia pozycję kraju, bo czuje, że musi jeszcze choć troszkę na swym lukratywnym stołku posiedzieć (albo ciut dalej swą idee fixe pociągnąć). Trzeba jednak pokładać ufność w haśle, że nadejdzie jeszcze dzień zapłaty.
      Pozdrawiam

Możliwość komentowania jest wyłączona.